Wanda Piłsudska, córka Józefa i Aleksandry ze Szczerbińskich, urodziła się w Warszawie 7 lutego 1918 roku, a więc w czasie, gdy Komendant, nazywany też Brygadierem, a nawet „Dziadkiem” był internowany od 1917 roku w twierdzy niemieckiej w Magdeburgu. Wiadomo, nie chciał złożyć wojskowej przysięgi na wierność rządom państw centralnych. Jednak wskutek wrzenia rewolucyjnego w Europie został zwolniony, by od 11 listopada 1918 roku objąć ster rządów. Rok urodzin jego pierwszej córki okazał się też rokiem odzyskania Niepodległości. Był i inny rok szczęśliwy. W roku 1920 Piłsudski zdołał odeprzeć w bitwie warszawskiej agresję bolszewicką i utrwalić na kilka lat polskie granice. W życiu osobistym pojawiła się nowa radość: przyszła na świat druga córka – Jadwiga. Piłsudski ponosił wiele trudów, aby uładzić stosunki w młodej Rzeczypospolitej. Nim zmarł, próbował zabezpieczyć nasze granice, podpisując z sąsiadami traktaty o nieagresji. Niestety… Sąsiedzi nie okazali się słowni.
Po napaści Niemiec na Polskę rodzina Marszałka udała się na wrześniową tułaczkę i przez Litwę oraz Szwecję dotarła w końcu do Londynu, gdzie pośród polskich emigrantów pojawiały się tendencje antypiłsudczykowskie. Córki wielkiego Polaka udowodniły, że są godnymi dziedziczkami jego wielkich idei i przymiotów. Jadwiga służyła w lotnictwie, dostarczając samoloty bojowe z fabryk na wojskowe lotniska. Wanda w Edynburgu skończyła medycynę i pracowała jako psychiatra w polskim szpitalu pod Londynem. Była też później duszą i sercem Instytutu Józefa Piłsudskiego w Londynie. Z początkiem 1990 roku wróciła do kraju. Zmarła 16 stycznia 2001. Przed odejściem przeznaczyła wszystkie zasoby materialne na utworzenie w rodzinnej willi „Milusin” w Sulejówku Muzeum Józefa Piłsudskiego.
W roku 1984 prowadziłem badania literaturoznawcze w bibliotece polskiej w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym w Londynie. Dane mi było, że zostałem przedstawiony Wandzie Piłsudskiej w czerwcu tego roku za sprawą Marii Liebhardtowej, córki wybitnego młodopolskiego poety i dramaturga Tadeusza Micińskiego.
Pierwsza wizyta przyniosła mi niezapomniane przeżycia. W osobie Pani Wandy zespoliły się w jedno: wielkie dostojeństwo i promienność. Miała szlachetny tembr głosu, który przyjaźnie zachęcał do rozmowy, niwelował napięcia; miała też wspaniałą dykcję – widomy znak wyniesionej z domu wielkiej kultury językowej. Była dostojna i jednocześnie bardzo swojska, ciepła. Życzliwie osobiście zaprezentowała bezcenne zbiory Instytutu założonego w 1947 roku, a od 1972 mieszczącego się w siedzibie Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego. Szczególnie poruszyły mnie zbiory dotyczące osoby Marszałka. Dwa i pół tysiąca zdjęć, wiele odznak pułkowych, medali, rzeźb i obrazów, wśród których uwagę zwraca Wojciecha Kossaka Marszałek na Kasztance, rzeźby dłuta Alfonsa Karnego i Stanisława Ostrowskiego. Wiele emocji wywołuje oglądanie z bliska, bez muzealnych barier, munduru, zestawu szabel, buławy, sztandarów formacji legionowych. Do zbiorów bibliotecznych, liczących sześć tysięcy tomów, pani Wanda – po uprzedniej życzliwej lekturze – włączyła moją książkę Nadzieje i złudzenia. Legenda Piłsudskiego w polskiej literaturze międzywojennej. Podarowała mi wydany drukiem obszerny album Józef Piłsudski, kilka broszur oraz rozpowszechnianą na emigracji kasetę „edukacyjną”, zawierającą przemówienia Marszałka z oryginalnym głosem, teksty rozkazów oraz pieśni legionowe. Materiały te już przez ćwierć wieku służą mi w prowadzeniu akcji odczytowej dotyczącej Piłsudskiego, Polski i Niepodległości.
Wiele czasu poświęcaliśmy refleksji o „miejscach ukochanych” pani Wandy, wśród których między innymi był Park Łazienkowski w Warszawie, Druskienniki, polski Bałtyk, Wilno oraz willa „Milusin” w Sulejówku, dar serca żołnierzy dla Komendanta. Willa ta była symbolem szczęśliwego dzieciństwa córek Marszałka, a dla niego samego była bezpieczną przystanią i miejscem wypoczynku po trudach aktywnego życia. Czuł się tutaj dobrze, swojsko, zwłaszcza, że okoliczny pejzaż częstokroć we fragmentach przypominał mu miłe sercu miejsca zamieszkania w najdawniejszych latach dzieciństwa i młodości.
Uchwałą z 27 kwietnia 2006 Rada Miasta Sulejówek przekazała Fundacji Rodziny Józefa Piłsudskiego, między innymi willę „Milusin”, w której zostanie stworzone tak oczekiwane przez rodaków muzeum wielkiego Polaka, który – jak się zwykło mówić – szablą wytyczył nasze drogi do Niepodległości. Jak zapowiadają władze odpowiedzialne za polską kulturę i dziedzictwo narodowe, 11 listopada takie muzeum zostanie powołane. W Sulejówku, w „Milusinie”. Myślę, że wkrótce nadejdzie taki dzień, że Polacy z kraju i z zagranicy będą mogli spacerować po ogrodach wokół „Milusina”, snuć myśli o dziejach Ojczyzny i po cichu powtarzać sobie wybraną strofę wiersza Kazimierza Wierzyńskiego Sulejówek:
Skończyłem pisać książkę o wojnach i królach,
O pożarach, co w sercu wygasnąć nie mogą.
Jak tu cicho i dobrze, gdy nie ma nikogo,
Prócz dzieci na werandzie i żony przy ulach.
(Pierwodruk: „Wiadomości Zagłębia” 2008, nr 44)